O mount vs component
Mnie tam mount kupił
W componencie wprawdzie duzo nie robilem ale te ceremonie z definowaniem rekordow itp, jakos tak niepotrzebnie skomplikowanie mi to wyglada
A mount korzysta z ns i gra gitara, co do wielu instancji jakos nie mialem jeszcze potrzeby.
Moje pierwsze spotkanie z mountem wyglądało „ale dlaczego on te komponenty startuje w odwrotnej kolejności niż chcę?”
A że nie miałem wtedy czasu żeby kombinować o co chodzi to wróciłem do componenta.
No i mnie też się nie podoba to, że component tak trochę za bardzo obiektowy jest momentami, ale jakoś nie wiem, mount mnie nie do końca przekonuje właśnie dlatego, że te komponenty związane są z namespace'ami
A tu nie wiem, nie ma MLowych funktorów żeby sobie namespace'y generować, więc tylko jedna instancja komponentu
Co mi się wydaje dziwne
Chociaż widziałem to https://github.com/tolitius/yurt
Ale nie miałem okazji eksperymentować bardziej
A możliwość posiadania > 1 instancji komponentu wydaje mi się dość sensowna, bo np. dlaczego miałbym pisać zupełnie osobny komponent dla każdej z kolejek, jak to w zasadzie ten sam komponent, tylko sparametryzowany nazwą kolejki.
Ale to wtedy wlasnie sobie nie robisz przypadkiem recordu na to i parametryzujesz jak chcesz?
No na przykład, ale wtedy muszę sobie stworzyć jakąś własną strukturę w której to sobie sensownie trzymam. I taki graf systemu wydawał mi się w tej kwestii całkiem sensowny właśnie.
Ale welp, generalnie architektura jest trudna i trudno z nią eksperymentować żeby dojść do tego jaki zestaw trade-offów jest najlepszy